Steve, browar Wąsosz. Kolejny przedstawiciel serii #piwozwasem. Teraz mamy Amerykańskiego Lagera.
Wlewamy do szklanki, pokazuje nam się piękny pomarańczowy kolor, lekko mętny ale raczej klarowny. Pianka niska, ale za to jaka gęsta i kremowa, wow! W zapachu, podobnie jak w "ipach", przebijają się ewidentnie amerykańskie gatunki chmieli (w tym przypadku jest to Simcoe). W smaku uchwytne tropikalne i żywiczne aromaty, ale zaraz za nimi, w posmaku, kontruje lekkie słodowe muśnięcie. Goryczka na wręcz minimalnym poziomie. Wysoce pijalne.
I co? I to, że przecież nie każdy Lager musi być od razu skazany na porażkę, prawda? Brać!
P.S. Kto wie, czyje to wąsy? ;)
Wlewamy do szklanki, pokazuje nam się piękny pomarańczowy kolor, lekko mętny ale raczej klarowny. Pianka niska, ale za to jaka gęsta i kremowa, wow! W zapachu, podobnie jak w "ipach", przebijają się ewidentnie amerykańskie gatunki chmieli (w tym przypadku jest to Simcoe). W smaku uchwytne tropikalne i żywiczne aromaty, ale zaraz za nimi, w posmaku, kontruje lekkie słodowe muśnięcie. Goryczka na wręcz minimalnym poziomie. Wysoce pijalne.
I co? I to, że przecież nie każdy Lager musi być od razu skazany na porażkę, prawda? Brać!
P.S. Kto wie, czyje to wąsy? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz