To moje pierwsze piwo "kooperacyjne" i, jeśli chodzi o styl, od razu głęboka woda. Mamy tu: Whisky Rye Double Brown Porter. Prawda, że intrygujące? Whisky, żyto... A miałem nie pić więcej porterów...dobra, ale tylko tych bałtyckich ;)
Zaczynamy!
Kolorek smolisty, z ciemno-miedzianymi prześwitami, gęsto i aksamitnie lejący się do szkła. Pianki nie ma, a przynajmniej już po kilkunastu sekundach.
Zapach...ożeż ty! Toć to prawie jak najnormalniejsza whisky! Nie jestem smakoszem tego mocnego trunku, ale zapach przecież potrafię wskazać. I Nafciarz pachnie po prostu jak whisky. Gdzieniegdzie tylko, nieśmiało przebijają się palone słody.
W smaku podobnie whiskowo, trochę ziołowo i...dentystycznie....- w ustach aromat tenże staje się bardziej intensywny, trochę już przeszkadzający, przypominający mi zapach gabinetu dentystycznego. Jeszcze odrobinkę wędzonki i dymu z ogniska na dokładkę.
Piwo to, to ekstremalna ciekawostka! Na pewno skierowane bardziej dla wytrawnych odbiorców i zaawansowanych piwoeksperymentatorów. Ja jednak obstaje przy zdaniu, że jeśli chcesz napić się whisky, to kupisz sobie whisky. Piwo, to ma być piwo, nawet mimo tak już rozwiniętej w Polsce rewolucjo-wariacji piwnej. Ja podziękuję, przynajmniej na razie ;)
P.S. Słód czekoladowy prawie nie wyczuwalny, słód Whisky 45ppm (wg etykiety), dominuje.
P.S.2 W każdym razie należą się prawa za odwagę i eksperyment :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz