środa, 30 maja 2018

Książęce Porter

Książęce Porter, Kompania Piwowarska. Rozkręciła nam się Kompania. Po Książęcym IPA, zaatakowali nas Porterem. Wiele naczytałem się opinii o tym Porterze. Raczej są to recenzje "na nie", bądź neutralne. A moim zdaniem...

Wygląda spoko, klasycznie brązowy kolor, pianka gęsta, ale po sekundzie już jej nie mam. No przykro, do końca już jej nie będzie. 

Pachnie ok. Trochę czekoladowo, trochę palono. W sumie dużo obiecuje taki zapach od piwa z Kompanii. No ale pierwsze koty za płoty.

W smaku jest więcej paloności i trochę kawy, czekolada gdzieś uciekła. O dziwo znajdziemy tu też aromat suszonych śliwek! Nawet alkohol jakoś nie wychodzi przed szereg. Czyli w sumie wszystko jest tak jak powinno być. 

Jednak coś tu nie gra, piwo jest trochę ... wodniste - a to dziwne, jak na Portera z 20% ekstraktem! W miarę picia, przestaje tak smakować jak na początku, coś się rozjeżdża. 

Ciężko mi ocenić to piwo. Może też przez to, że rzadko pijam klasyczne Portery. Ale nie mieszałbym go z błotem. Jest całkiem spoko (zapach i pierwsze kilka łyków ;) ), chociaż, pewnie już do niego nie wrócę. 

poniedziałek, 28 maja 2018

Zlaty Bazant '73

Zlaty Bazant '73. Piwo zagraniczne. Tym razem Słowacja. Tego tu jeszcze nie było. Mamy tu Pils, stylizowany wg producenta na lata 70-te, gdy to piwo warzone było jeszcze w Czechosłowacji :) Fakt, butelka, etykietka, napisy na niej - wszystko to cofa nas przynajmniej z 40 lat wstecz. 

Powiem tak. Nie jest tak źle, jak na piwo z wielkiego koncernu Heinekena. Chyba postarali się i zrobili taką perełkę - czyli dobry południowy Pils, czeski Pils ;) 

Pachnie jak pachnie, trochę słodowo, trochę kapciowo, trochę wyczuwalna jakaś trawa, chmiel?  Nie odpycha - a to jest dobra wróżba. 

Smakuje bardzo pilsowo, goryczka jest, fajnie. Lekka ziołowość, trawiastość i ziemistość zaskakuje. Pije się bardzo przyjemnie i... szybko. 

Sumując. Rewelacji nie ma. Najważniejsze, ze jest to Pils, który da się wypić, w porównaniu z polskimi koncerniakami...

P.S. Dziękuję za prezent ;)

środa, 23 maja 2018

takAHaka


takAHaka, browar Pinta. Niezwykła to ciekawostka znaleziona pewnego dnia w Chacie Polskiej :) A dlaczego niezwykła? Już spieszę z wyjaśnieniem.

Mamy tu tropikalne czarne IPA, z toną nowozelandzkich chmieli, plus pulpa z mango, ananasa i marakuji. Aromatyczna bomba z ciemny charakterem. I właśnie to połączenie wydaje się dość interesujące na pierwszy rzut oka. Tylko czy tu wszystko pasuje?

Kolor ładny, brązowy. Piwo leje się oleiście do szkła. Pianka beżowa dość obfita.

Zapach... pierwsze niuchy zwalają z nóg. Owocowość na maksa, multiwitamina i Wibovit z tropikalnymi owocami na przodzie. Zaraz za nimi porządna ciemnosłodowa paloność z nutami kawy. Co tu się dzieje?!

W smaku jest jeszcze intensywniej. Czujemy to samo z ciut większą slodowością. Możnaby powiedzieć, że pijemy miazgę landrynków wszystkich kolorów zmieszaną ze świeżo zaparzoną kawą. Tego jeszcze nie piłem.

I wszystko byłoby fajnie, alkohol dobrze ukryty (a trochę go tu jest), fajne smaki. Tyle, że w miarę picia, piwo męczy, nie jest pijalne - to na pewno. Wg mnie to trunek do długiego sączenia, a nie do szybkiego orzeźwienia. Mam mieszane uczucia. Ale polecam poznać. 

piątek, 18 maja 2018

Mizianie Mamuta

Mizianie Mamuta, browar Harpagan. Nowość od Harpagana! (No, już może nie taka nowość, bo już jakiś czas temu spróbowałem Mamuta, ale co tam - jedna z nowości ;)) Browar wszedł na rynek z wielką pompą. Każde jego piwo zbiera bardzo pozytywne recenzje. Mizianie Mamuta jest moim drugim napitkiem z tego browaru (Niestety Plantatora nie zrecenzowałem na blogu, nawet nie wiem, czemu hehe).
Co my tu mamy?

Kolor ciemnożółty, mętny. Ładnie. 
Zapach to klasyczna Ameryka. Tropikalna owocowość, sosenka, żywica, odrobinę nut trawiastych. 
W smaku tożsame z przodującą lesistością i strażą tylną w postaci cytrusów. Pod koniec picia przebija się znana nam już trawiastość.

Dla mnie bez rewelacji, chociaż piwo trzyma poziom i jest smaczne. Ot, po prostu - AIPA :)

wtorek, 15 maja 2018

Westmalle Dubbel

Westmalle Dubbel, piwo belgijskie. A konkretnie piwo Trapistów, czyli zakonu Cystersów Ściślejszej Obserwancji. Czyli że o co kaman? O to, że śluby milczenie, że praca i kontemplacja.... Między innymi praca przy warzeniu piwa hehe ;)  Obecnie już niewielu cystersów warzy, "licencje" na warzenie takich piw ma niewielu. Między innymi Westmalle. Trochę pieniędzy ze sprzedaży takich oryginalnych piw Trapistów przeznaczona jest na potrzeby braciszków, np. konserwacje klasztorów itp. Fajna sprawa jakby na to wszystko spojrzeć. Temat piw Trapistów jest szeroki, nie będę się rozwodził, powyżej króciutko nakreśliłem oś tematu.

Nasze piwo, to Dubbel, czyli ciemny, mocny, słodowy napitek. Piana dość gęsta, średniej wielkości, jasnobeżowa. Samo piwo jest stosunkowo mocno nagazowane. 

Zapach lekko owocowy, lekko palony. Karmel i fermentujące śliwki, albo śliwki w nalewce. Tak pachnie. 

Smak jest dość podobny, więcej tu jednak słodowości, skorka chleba. Po ogrzaniu dużo słodyczy na przemian z lekką kwasowością. Alkohol wyczuwalny, ale nienachalny. 

W sumie, szczerze: nie powaliło mnie. Ot taki Dubbel, prawie jak nasz Komes ;)

P.S. Butelka jest piękna! Styl! 

czwartek, 10 maja 2018

Turbo IPA

Turbo IPA, browar Inne Beczki. Ciekawe to piwo. Ciekawie wystylizowane na Bubble Gum IPA. Ja bym nawet dopowiedział, że Imperial IPA, zważając na wysoki alkohol 8,8%... konkret. Założenie smakowe: guma balonowa, np. pamiętna "Turbo". Jak to zostało osiągnięte? przez wymieszanie stylów: amerykańskiego IPA z belgijskim Saison (amerykańskie chmiele + belgijskie drożdże)

Kolor bursztynowy, lekko zamglony. Piana wieeelka, obfita. Powoli zanika, ale oko cieszy. 

Na początku pachnie normlanie. No, jak dobrze nachmielone IPA, ale jakby głębiej się wniuchać i mieć z tyłu głowy sugestie browaru o gumie balonowej, daje radę wyczuć aromat dawnej gumy balonowej. Może nie Turbo, ale tej kolorowej w kulkach owszem. 

W smaku słodowość plus dość potężne nachmielenie. Wyczuwalne jakieś fermentowane owoce, guma balonowa, owoce tropikalne. W odczuciu mocne, wg mnie bardzo imperialne. Nawet rozgrzewające. Trochę Saisona też tu mamy: czuć przyprawowość, pieprz i delikatny goździk. 

Bardzo ciekawe połączenie dwóch stylów. Chyba udane. Chociaż tytułowa guma, to jednak tylko z autosugestii ;)

P.S. Kolorystycznie etykietka - pierwsza liga!

niedziela, 6 maja 2018

Shake The World

Shake The World, browar AleBrowar. Kolejne w mojej karierze smakosza Milkshake (I)PA. Tym razem bez dodatku żadnego owocu, za to z wanilią. No i oczywiście laktoza :)

Kolor złoty, lekko mętny. Piana obfita, bez zarzutu. 
Pachnie bardzo słodko. Słodko-owocowo. Wyczujemy tu coś jakby mango, brzoskwinie, morele, czy ananas. Ahh, czego dusza tylko zapragnie! Brzmi pysznie co? :)

Smak jest mniej intensywny aromatycznie, zwrócony raczej w stronę słodowości, z akcentami chmielowymi - z boku ładnie nam podbijają aromaty tropikalne. Goryczka średniego poziomu, współgra ze słodkimi akcentami. 

Piwo jest jak na mlecznego szejka przystało, bardzo gładkie i gęste w odczuci. Pije się świetnie i szybko. 

Tylko tyle i aż tyle. Dobry poziom, ale bez rewelacji. Pewnie jeszcze bardziej intensywna i może też smaczniejsza jest druga wersja tego piwo z dodatkiem brzoskwiń. 

Żywiec Sesyjne IPA

Żywiec Sesyjne IPA, browar Grupa Żywiec. No to się porobiło, spóźniona Kompania Piwowarska wypuściła Książęce IPA, i piłeczkę natychmiast odbił Żywic ze swoją interpretacją IPA. Z tym, że Żywiec ma już w swoim arsenale nierówne, ale stosunkowo dobre APA, więc doświadczenie w amerykańcach przemawia na korzyść browaru arcyksiążęcego w Żywcu :) Czy właśnie tak jest i kto wygrywa według mojej oceny pojedynek na koncernowe "ipy" - już piszę! A porównań po prostu nie da się uniknąć. 

Żywiec na pewno prezentuje się o wiele lepiej.  Jest mętny, może nie jakoś kałużowo, ale w porównaniu z totalnie klarownym Książęcym, jest mgiełka. Piana, trwalsza i obfitsza. Czyli na pierwszy rzut oka jest fajnie.

Zapachowo też daje radę. Ale tutaj akurat nie wybija się jakoś ponad Książęce. W obu piwach czuć amerykański chmiel. W Żywcu mamy trochę mango, trochę ananasa i lekkie cytrusy. Nie są to aromaty intensywne lecz delikatne, w każdym razie wyczuwalne. 

Smak. Jest delikatnie, nawet bardzo, muśnięcia aromatów tropikalnych (jak w zapachu) i słodowość. Goryczka jak na moje prawie zerowa. A szkoda.

Sumując i porównując. Oba piwa porównywalne ze wskazaniem na Żywca. W Książęcym jest odrobine większa goryczka, natomiast w posmaku czuć "tyską kapciowatość". W Żywcu zamiast tej niechcianej nuty mamy po prostu słodowość. Słodowość okraszoną tropikalnymi aromatami - i tak można podsumować żywcowe IPA. 

Tak jak przy Książęcym - na bezrybiu i rak ryba :)