środa, 31 stycznia 2018

Sołtys

Sołtys, browar Gościszewo. Taka ciekawostka, piwo na słodzie żytnim z drożdżami od piw pszenicznych.  Tak, tak też można. Takie piwo to niemiecki Roggenbier. I jest bardzo smaczne :)

Kolor bursztynowy klarowny z początku, po dolaniu mętnieje. Piana niska, mizerna. Znika szybciej niż się pojawiła. 

Smak i aromat są tu tożsame. Faktycznie czuć typowe dla piw pszenicznych drożdżowe estry - goździk, czy lekko przedojrzały banana, trochę pieprzu; chociaż głównie wali goździkiem ;) Dodatkowo w smaku odnajdziemy nuty jakby kawy zbożowej.

Jest fajnie, przyjemnie i pijalnie. 

czwartek, 25 stycznia 2018

Falkenfelser Premium Hell

Falkenfelser Premium Hell, piwo niemieckie. Krótko, bo oczywiście nie ma się tu co rozpisywać ;)
Piwo w stylu Dortmunder/Helles

Kuzyn Pilsnera. Co my tu mamy. Kolor bursztynowy. Piana spora, ale opada w okamgnieniu, serio - jeszcze nie widziałem żeby tak szybko opadała (a nalałem sporą na "kilka razy"), chyba że moje szkło było brudne uupsss ;)

Zapach słodowy, taki typowo niemiecki, nie ma się tu nad czym rozczulać
Smak słodkawy, słodowy, przełykając trochę cierpki, jakby lekko korzenny.

Średnie, ale pijalne piwo. Najważniejsze, że nie odrzucające. W sam raz na szybki kufel. I w takim naczyniu sobie je nalałem ;)

P.S. Podziękowania dla kolegi za taki prezencik! :)


poniedziałek, 22 stycznia 2018

Sour Shower

Sour Shower, browar Golem. Ciekawe piwo, wypite ze smakiem w jednej z Poznańskich knajp. Potwierdza także, że browar Golem jest jednym z solidniejszych polskich browarów, przynajmniej dla mnie. Ani razu ich piwa mnie nie zawiodły, trzymają poziom wysoki, a ich eksperymenty powalają. Wystarczy przypomnieć sobie taki Naftali. I właśnie na podstawie Naftali powstał Sour Shower.  Obydwa to, tak modne dzisiaj, piwa kwaśne. Płatki owsiane zastąpili słodem żytnim, drożdże Voss Kveik  zamieniono na S-33, poza tym zakwasili, dodali laktozę i wyszło Lite Sour Rye Milk Hoppy Ale, czyli lekkie (2,2%!) kwaśne Ale na słodzie żytnim, nachmielone solidnie Citrą i Magnum. Dobra, koniec tego rozpisywania się, konkrety teraz.

Wygląda tak jak oczekiwałoby się po stylu w jakim zostało uważone. Zółto-białe, mętne, z pianką średnio-niską (albo tak mi nalali) 

Zapach owocowy. Cytrusy, kwaśne cytrusy, cytryna. 
Smak, to kwas na najwyższym poziomie. Goryczki tu oczywiście nie znajdziecie. Kwaśne od początku do końca. Kwaskowość ta, rzecz jasna w typie cytrusowym i lekko drożdżowym. W fakturze trochę wodniste, ale na języku jakby gładkie (żyto, laktoza?). 

Wysoce pijalne, sesyjne, orzeźwiające piwo. Dla kwasopijców idealne. Dla mnie super odskocznia od moich goryczkowych miłości. 

czwartek, 11 stycznia 2018

Baltic Abyss

Baltic Abyss, browar Solipiwko. Jeden z nielicznych tzw. "sztosów" na moim blogu (i drugie piwo z browaru Solipiwko). Spiąłem się. Zbliżał się sylwester. Niedawno urodził mi się drugi potomek, z tego też powodu impreza sylwestrowa pisała się rodzinnie, w domu, bawiąc nowonarodzonego (a jakże! ;) ). Grubo nie mogło być. Postanowiłem na godzinę 24:00, wypić coś naprawdę dobrego, świetnego (czyt. też nietaniego ;) ). Padło na Imperialny Porter leżakowany w beczkach po niemieckiej whisky. O Baltic Abyss słyszałem dużo. Dużo dobrych słów. Tak więc widząc go na sklepowym regale, nie omieszkałem zabrać ze sobą. A piwo już na regale wyglądało oszołamiająco! 

Mała buteleczka zamknięta w świetnie zaprojektowanym kartoniku. Opakowanie przywodzi na myśl ekskluzywne trunki wysokich półek, rarytas, coś o czym kiedyś można było pomarzyć ze łzami w oczach i miną kota ze Shreka. Opakowanie, etykietka jak i nazwa trunku wymyślone zostały przez studentów marketingu, ot taka ciekawostka. Rośnie nam pokolenie solidnych marketingowców, bo cała otoczka piwa przyciąga wzrok i kusi niemiłosiernie. Przejdźmy zatem do konkretów.

Z wyglądu prawie czarne, ciemno brązowe. Pianka  niska, beżowa. 

Zapach. Powala, niszczy, każe usiąść i pomyśleć czy to na pewno piwo. Co za diabeł ukrył się w tej butelce. Czego my tu nie zastaniemy. Śliwka w czekoladzie, praliny, likier czekoladowy, paloność. A to wszystko mega intensywnie. Można odlecieć. 

W smaku to śliwka, wiśnia, gorzka czekolada, likier, odrobina paloności. Nuty waniliowe (najprawdopodobniej z beczki) czuć nawet wyraźnie. Po przełknięciu ciut drapieżności. Szczególnie w gardełku. I to nawet nie przez alkohol. Ten dopiero uwydatnia się jak nasz trunek znajdzie się w żołądku - tu te 10% robi swoje. Po kilku łykach pojawiają nam się nowe smaki. Są przypieczone ciasteczka, jest mocna kawa po turecku.

Moje piwo to druga warka Abyss'a. Nie piłem pierwszej, więc nie mam porównania (podobno
"dwójka" lepsza). W każdym razie nie ma co owijać w bawełnę - jest to bardzo, bardzo dobre piwo, na zimowe wieczory idealne! Bardzo dobrze ułożone. Pyszne. Aksamitne, oleiste, pełne.
Do czego ja osobiście mogę się tylko przyczepić, to to, że już solidnie ogrzane piwo, zaczyna bardzo mocno dawać beczką, nad wyraz rzekłbym. Z początku ta beczka była przyjemna i komponowała się z wszystkim ładnie. Pod koniec już dominuje i  to zdecydowanie.

To tyle. Za dużo się rozpisałem. Ale nie mogłem inaczej :)



niedziela, 7 stycznia 2018

Berdyczowskie Premium


Berdyczowskie Premium, piwo ukraińskie. Taki prezent sprawił mi kolega Ukrainiec. Za bardzo nie znam języka, a i bukwy czytam raczej przeciągając i kalecząc, ale z tego co udało mi się zrozumieć - mamy tu niepasteryzowany Lager. Jasne, pełne, premium, niepasteryzowane. Aha, na ukraińskim chmielu i wodzie artezjańskiej ;) Krótki termin przydatności do spożycia, każe sądzić także, że oprócz niepasteryzowania, także brak tu filtracji i innych metod konserwacji (w piwie Premium?!). Fajnie brzmi, a co otrzymujemy.

Pachnie dość intrygująco. Pełen słód, trochę trawiastego charakteru chmielowego. Wygląda klasycznie ciemnobursztynowo i...raczej klarownie. 

W smaku jest troszkę gorzej, powyższe aromaty miksują się w aromat przenoszonych skarpet i mokrego kartonu. Gdzieniegdzie można doszukać się elementów chmielowych. Da się wypić i nawet jest mocno pijalne. Goryczka na poziomie niskim.

Średniak.