poniedziałek, 27 lutego 2017

The Dealer

The Dealer, browar BroKreacja. Oj, oj, już zapomniałem o tym browarze, a przecież co rusz serwuje nam jakieś nowości. Ja akurat nie mam ciśnienia na premiery, więc dzisiaj trochę starszy Diler, w stylu APA. Pierwsze co zwraca uwagę, jak to u BroKreacji bywa, jest etykieta. Rysunek po raz kolejny świetny! Super kolory - one jak i postać przypominają mi jednego z bohaterów któreś tam serii gry GTA, już nie wiem pod jakim numerkiem.

Do samego piwa mam mieszane uczucia, a tego jeszcze nie było przy tym browarze.

Po pierwsze - nie wiem czy tylko ja tak miałem, ale mega się pieni. Nie przypominam sobie żebym jakość je wstrząsnął czy coś. Po prostu lałem i się polałem ;) A sama piana jest piękna, gęsta, sztywna, tworzy ładny czop.
Barwa złoto-pomarańczowa. Na początku klarowne, po dolaniu reszty mętnieje.

W zapachu czuć słody, lekko zaznaczone jakieś owoce tropikalne, żywica i karmel.
Smak to głównie słody, zboże, więcej karmelu i znacznie mniej cytrusów. Nie wiadomo jakich chmieli panowie użyli, jest to jakaś ich firmowa metoda chmielenia - BroKreacja Blend (chmielenie zmienne)...ja tam się nie znam ;). W miarę picia dojdą do nas aromaty trawiaste, siana i kwiatów.

Goryczka niewysoka, zbalansowana z resztą. W miarę picia i ogrzania dochodzą do głosu jakieś klimaty...belgijskie?? Jakies fermentowane owoce? Szczególnie w zapachu. A w smaku niby weizenowa pszeniczno-drożdzowa nuta.

Ja nie wiem, albo jestem pijany albo to piwo jest naprawdę dziwne...intrygujące.


niedziela, 26 lutego 2017

Eisbock

Eisbock, browar Pinta. Uwaga, uwaga nowość. W Polsce wielkimi krokami zbliża się kolejna piwna moda - piwa wymrażane. Dziwnie brzmi, nie? W skrócie: piwa są "zamrażane" i po leżakowaniu sobie z lodem np. prawie rok, lód jest usuwany, a piwo pod nim się znajdujące staje się bardziej gęste i bardziej alkoholowe. Długi proces. Już kilka takich piw w Polsce popełniono, chociażby w poznańskim Szałpiw. Ale to inna bajka, piwa limitowane, niedostępne dla zwykłego szaraka, w cenie przyprawiającej o ból dupy. Skupmy się lepiej na Pińcie. Panowie wymrozili nam Koźlaka. Dojechali do 11,2 % alko. w ekstrakcie 27 %. Uff, Uff.

Kolor piękny! Rubinowy, ciemnomiedziany, klarowny. Wow!
Pachnie to cudo typowo dla Koźlaka. Jest słodowo, mocno. trochę jakby opalonych ziaren, czy suszu.

W smaku słody są znowu intensywne. Dochodzą tu jeszcze elementy cząsteczkowe i karmelowe. Pod koniec przypomina trochę mocne belgijskie Ale. 
Samo piwo jest niezwykle gładkie, aksamitne. Na finiszu lekko alkoholowe, rozgrzewające, nieagresywne.

P.S. Dziękuję mojej żonie za przepyszny prezent :)

piątek, 24 lutego 2017

Arrogant Bastard Ale

Arrogant Bastard Ale, piwo amerykańskie. A tak na prawdę, Bastard dostępny w Polsce warzony jest w Niemczech na amerykańskiej licencji. Ale mniejsza z tym. Piwo w stylu American Strong Ale. W pięknej puszcze, fajna grafika i... genialny tekst z tyłu puszki. Nie wspomnę o tym, że napisali, iż puszka jest lepsza niż butelka (coś w tym jest). Najlepszy tekst na etykiecie obraża czytelnika po całości, obraża przede wszystkim ludzi pijących zwykłe "żółte" siki. I mówi o wyższości niniejszego piwa nad inny.

W zapachu karmelowo-cytrusowe, także lekko owocowo-kwiatowe. W każdym razie intensywny aromat, dość agresywny.                     

W ustach piwo jest już zupełnie inne. Jest rzeźkie, bardzo gorzkie, z aromatem już bardziej karmelowym aniżeli owocowym. Goryczka typu grejpfrutowo-pestkowym.

Sumując mocne, solidne, ostre piwo o aromatach głównie kwiatowych, karmelowych i słodowych.
Miłej lektury :)

wtorek, 21 lutego 2017

Belhaven Scottish Ale

Belhaven Scottish Ale, piwo szkockie. Szkocja tym razem, browar Belhaven ale pod Green Kingiem.

Powiem tak. Piwo jest niesamowite!! Chyba lepszego zagranicznego, jak do tej pory, nie piłem.

Piękny, rubinowy kolor.  Zapach enigmatyczny, ciekawe co przyniesie.
Tak, łyk i bajka. Nie bezpodstawnie napisali na etykietce o orzechowych aromatach. Idealnie się je wyczuwa i sprawiają niezłą frajdę podczas picia. Bo to nie tylko orzechy. Są tam i ciasteczka i karmel, kawa zbożowa, trochę owoców. Taki mix to istna bomba.

Co jeszcze? Goryczka i chmiel raczej niewyczuwalne. Czuć pełnie piwa. Nie jest wodniste. To wielki plus. Super smaczny Ale!
Polecam!

P.S. Wypity przeze mnie wariant to butelka wypuszczana na rynek amerykański.

poniedziałek, 20 lutego 2017

Night Wolf

Night Wolf, browar Szpunt. Przyznam, nie spodziewałem się piwa z tego browaru w pewnym supermarkecie o nazwie Tesco. To chyba ich debiut na tamtejszych półkach. Jak dla mnie ok. Im więcej craftu szeroko dostępnego, tym lepiej. A jeszcze lepiej, jak to będzie piwo inne niż już znane i opijane "ipy". Night Wolf  to Whisky Stout i napiszę to już na początku - bardzo mi smakował.

Z samej nazwy stylu można już dużo wywnioskować. Wiadomo, że będzie trochę spalonych kabli, trochę torfu i palonych słodów. Tak więc. Lejemy i łykamy ;)

W kolorze ciemnobrązowe. Pianka bardzo gęsta, oblepiająca szkło. Aromat z butelki i szkła to wspomniane popalone kable, wędzonka, torf i zapach gabinetu dentystycznego. Klasyczny Whisky Stout. Piwo jest ogolenie dość nagazowane jak na ten styl, miliony bąbelków na ściankach pokala. Po jakimś czasie znikają.

W smaku tożsame z zapachem. Tutaj dochodzi palność. Im dalej w las, tym więcej nut czekoladowych. Dla mnie bomba! Sam się sobie dziwię. Raczej do tej pory nie lubiłem takich wynalazków, a tu masz! Świetne!

czwartek, 16 lutego 2017

Vermont IPA

Vermont IPA, browar Pinta. Nowość od Pinty i swego rodzaju nowość na naszej scenie piwnej. W zbliżonym do siebie czasie już kilka browarów uwarzyło ten styl chimerę. Pinta nie wiem czy nie była jedną z pierwszych - Vermont IPA, zdaje się był piwem miesiąca Pinty w lipcu 2016? (do sprawdzenia).
Czemu chimera? Ano, Vermont albo New England IPA, to kompromis/mix stylów East Coast i West Coast IPA. Najogólniej - złoty środek między wytrawnością, słodowością, mocną grejpfrutową goryczką zachodu i rześkim, chmielowo-owocowym wschodem Stanów. Vermont jest delikatne o potężnym, soczystym aromacie owocowym.

To tyle wstępu. Moje odczucia po wypiciu Vermontu trochę odbiegają od jego definicji i są następujące.

Wygląd, bardzo, bardzo mętny, bursztynowy. Mówi się, że w szkle Vermont wygląda jak budyń w przedszkolu i coś w tym jest ;) Pianka super, biała.

Zapach, lekko zawodzi, słabo wyczuwalne cokolwiek, później trąci jednak pysznymi owocami tropikalnymi, uffffff.

W smaku odjazd totalny. Wow! Anans, mango, marakuja, winogrono; w kontrze zbożowość (znacznie zaznaczona słodowość). Goryczka grejpfrutowo-trawiasta. W posmaku elementy żywiczne.

Ja jestem kupiony :)

wtorek, 14 lutego 2017

Pacyfic

Pacyfic, browar Artezan. Moje pierwsze spotkanie z tym browarem. Biję się w pierś. Jedni z prekursorów rewolty piwnej w naszym kraju, a ja dopiero teraz... piwo - jedna z  ikona naszego craftu,  a ja dopiero teraz. Czeka mnie ciężka pokuta. Ale najpierw trochę przyjemności ;)

Piwo w stylu APA, o kolorze pomarańczowym, mętnym. Pianka biała, długo się trzyma. Ok, jest ładne,  pooglądałem sobie to piwo pod wszystkimi możliwymi kątami i z wszystkich odległości. A najlepsze ma dopiero nadejść. Wącham.

Dżiiizzzyyyys !! Zapach zniewala! Takiego naładowania chmielowego jeszcze nie czułem chyba w żadnym piwie. Wyczuwamy marakuję, mango i czego to nam Bóg nie dał. Na to lekko połechce nas sosenka. Jest egzotycznie. jak na etykiecie.

W smaku rześkie, stosunkowo dużo nagazowane. I tu tez jest owocowo. Na prawdę, doładowali chmielu co nie miara (aromat i smak) Oprócz wspomnianych wyżej owoców, w ustach możemy jeszcze poczuć grejpfrut i jakby pomarańcz. Bomba chmielowa. Z kolei goryczka jest...hmmm jakby to opisać: "łagodna ale intensywna" ;) typu grejpfrutowego plus lekko trawiasta.

Piłem, tak sobie piłem i piłem i po każdym łyku gęba mi się coraz szerzej otwierała. Piwo wciska w fotel. Wyrzuca z kapci. Nie jest agresywne, ale na swój sposób solidne i pełne.

Pierwsze, w którym tak na prawdę poczułem chmiel w sposób, w jaki on pachnie na świeżo, np. w granulacie (a wiem jak pachnie, bo czasem sobie sam warzę piwko ;) ). Pacyfic pachnie jak co dopiero otwarta paczuszka z chmielem. I to jest to, co pisałem wyżej - niesamowicie świeży to napój.

1 miejsce w moim Top 10 !


poniedziałek, 13 lutego 2017

Rowing Jack

Rowing Jack, browar AleBrowar. Panie i panowie. Oto piwo, jedno z prekursorów polskiej rewolucji piwnej. Na równi z Atakiem Chmielu od Pinty, można uznać Jacka za jeden filarów polskiego nowofalowego piwowarstwa. Trochę wstyd, że dopiero teraz je próbuję. Eee tam. W dupę z tym.
Lecimy z piwkiem.

A piwo pachnie pięknie, chmielowo, owocowo i trochę biszkoptowo.
Pełnia doznać objawia się dopiero w smaku. Po łyknięciu możemy wyczuć nie tylko tropikalne owoce, ale jeszcze np. gruszki, o! Do tych aromatów w kontrze staje solidna słodowa podbudowa, plus wysoka goryczka, nawet lekko drapiąca w gardło. Jest mocna, ale bez przesady. No chyba, że ja już jestem uodporniony na wszelkie gorycze ;) A ta tutaj ma charakter lekko grejpfrutowy i trawiasty.

Po jakimś czasie piwo zmienia swój charakter -  te wszystkie aromaty gdzieś ulatują, znikają. I wtedy piwo lepiej pachnie, niż smakuje. Wtedy w ustach zostają nam jedynie nuty żywiczne, ziołowe, słomkowe i lekko karmelowe. Po ogrzaniu piwa, goryczka także zmienia swój charakter, staje się bardziej ziołowa, nawet "amolowa".

Sumując, piwo bardzo dobre, o złożonym charakterze, konkretne. Grzech nie spróbować. Ja już pokutę odmówiłem ;)

sobota, 11 lutego 2017

Hello Stranger

Hello Stranger, browar Kingpin. Lecimy dalej z koksem, tzn. z nową serią od Kingpina. Piwo drugie. W stylu Milk Stout. Ojj, który to już mój Milk Stout. Nie powiem, jeden z moich ulubionych stylów piwnych :)

Dzisiaj będzie po krótce. Dlatego, że jak napisałem, bardzo lubię mleczne Stouty, toteż jakieś zdanie i smak sobie na ich temat wyrobiłem. I niestety, jakoś Hello Stranger mnie nie przekonał. Nie jest źle. Ale coś tu mi nie grało.

Dodany tu został amerykański chmiel, może to on coś tu wzburzył. No nie wiem. Niby jest wszystko na swoim miejscu, bo jest i czekolada i lekka kawowa i słodowa paloność. Piwo jest jakieś ostre w fakturze, nie jest gładkie. Dosłownie po kilku łykach zaznaczona już jest kwaskowatość, delikatnie szczypiąca w język.

Piwo do napicia się, ale tylko tyle.

P.S. Kolejna świetna etykietka :)

piątek, 10 lutego 2017

Miłosław Dymione Brown Ale

Miłosław Dymione Brown Ale, browar Fortuna. Nowość, nowość, halo, halo! Rzeczywiście, browar Fortuna nam się nieźle rozbujał. Niedawno Milk Stout, a teraz Brown Ale i na dodatek na słodach wędzonych. Oczywiście wszystko pod szyldem Miłosławia, seria Miłosław Warzy Śmiało. I racja - śmiałe to posunięcie tym razem ;)

Piwo ma kolorek raczej nie brązowy, a bardziej wpadający pod ciemny rubin, ciemną czerwień, miedź.  Raczej klarowne, chociaż lekko opalizujące. Pianka jest biała, raczej słabo wyglądająca, ale dość obfita.

Nie pachnie to piwo. Szkoda. Raczej wyczuje się na początku ciut karmelu, dymu zero, a zaciągałem się naprawdę solidnie hehe ;)

W smaku jest już zdecydowanie lepiej. Karmelowo-słodowe aromaty okraszone fajnym , świeżym dymkiem z ogniska i przypieczonym chlebem. Napisali, że słody wędzone drewnem z wiśni, jabłoni i gruszy. Dla mnie to w sumie nie istotne na jakim, bo ja tego nie wyczuwam. Zaznaczany jest dym i to jest najważniejsze. Po ogrzaniu piwa dochodzą do głosu fenole typu szpitalnego/torfowego. I to właśnie jest najbardziej zaskakujące w tym piwie ;)

Sumując, dobre, ciekawe piwo za niską cenę - oby tylko zainteresowało ludzi swoją odmiennością.

czwartek, 9 lutego 2017

Orange Juice

Orange Juice, browar Golem. Jak przy każdym piwie od Golema - fajna nazwa. Tym razem nic z kultury żydowskiej, za to intrygująca gra słów, tym ciekawsza, jak skojarzymy z postacią widniejącą na etykietce. Juice, Jezus.... czaicie, nie ;) Pomarańczowy Jezus. Dlaczego pomarańczowy. Ano dlatego, że do piwa uwarzonego w stylu Wheat Ipa (Pszeniczne IPA), dodano skórki pomarańczy. I chyba nie szczędzono na owocach. Bo jest kapitalnie wyczuwalna!

Zapach klasycznie chmielowo amerykański. Głównie mocno dojrzałe tropikalne owoce, z lekko zaznaczoną pomarańczą.

Pomarańcza za to wybucha po kilku łykach. Tu już ten aromat jest na równi z chmielowym. Komponuje się wszystko bardzo fajnie. Ale jednak nie oczekujcie od tego piwa zbyt wiele. Goryczka średnia. Wyszło ok.

wtorek, 7 lutego 2017

King Of Hop

King of Hop, browar AleBrowar. Piwo, klasyk polskiej sceny piwowarskiej. Król Chmielu. Od niedawna kilka piw od AleBrowar dostępne są w osiedlowych Chatach Polskich. Tak więc sugeruję wycieczki ;)

King jest to napitek w stylu APA, o bursztynowym kolorze, mętny. Biała, gęsta pianka.
Po otwarciu butelki zmysł powonienia otrzymuje lekką dawkę cytrusów, ale też coś trochę jakby skwaśniałego. Nic no. Zapachem z butelki nie sugeruję się zbytnio, jest to dla mnie raczej wprowadzenie. Często także wprowadzenie w błąd. Piwo przelane do odpowiedniego szkła zupełnie inaczej pachnie ;)

A jak smakuje? Chmielowo. Amerykańsko chmielowo, są tu nuty tropikalnych owoców, cytrusów, dość znaczne także posmaki trawiaste. Sypnęło się panom, oj sypnęło - czuć to. Po pierwszych doznaniach chmielowych, kontrują słody. Po ogrzaniu możemy poczuć żywicę i sosenkę, ale także jakby...hmm jakąś miętę, kwiaty, pieprz?

Goryczka na przyzwoitym poziomie,  gęby nie wykręca. Super piwko, lekko wytrawne. 100-procentowy klasyk.

poniedziałek, 6 lutego 2017

Miłosław Sosnowe APA

Miłosław Sosnowe APA, browar Fortuna. Dajemy, dajemy, bo to już pewnie niedługo nie będzie tego można dostać (no chyba, że uwarzą kiedyś jeszcze raz ;) )

Więc krótko i konkretnie.
Piwo warte wypicia, nie jeden raz, tym bardziej mając na uwadze dobrą cenę. A i smak i całokształt dobrze z nią współgrają.
Jak to APA, mamy aromaty owoców tropikalnych, lekko karmelowe, plus wyraźnie zaznaczone estry żywiczne, sosnowe. Zostały dodane tu młode pędy sosny. Samo piwo jest czyste, więc spokojnie - nie jest tak jak przy Spruce Knob, że powchodzą nam w zęby ;)
Ogólnie dość rześkie i świeże piwo.

Most Wanted

Most Wanted, browar Kingpin. Nowa seria z tego browaru: Kingpin Stories, przedstawia raczej piwa bardziej klasyczne i popularne gatunki, bez dodatków i udziwnień. A na dodatek nowy styl etykietek! U mnie w lodówce pojawiło się Most Wanted, czyli American Wheat Ale. Jakby nie patrzeć, po prostu amerykańska pszenica ;)

Piwo prezentuje się bardzo okazale. Piękna, złota, mętna barwa. Biała, gęsta piana.
Zapach typowo amerykański, czyli cytrusy i mango, z lekką nutą karmelu i przypraw oraz zboża.
W smak jest podobnie, ale bardziej daje się wyczuć słody i trochę korzenności jak na pszeniczne piwo przystało.
Goryczka solidna, nie męcząca. W ogóle całe piwo wydaje się dość pełne i "gęste".

niedziela, 5 lutego 2017

Komes Porter Malinowy

Komes Porter Malinowy, browar Fortuna. Tak więc kończymy serię komesowych nowości. Ostatnia pozycja to Porter Bałtycki z sokiem malinowym, leżakowany z wanilią Bourbon i chili. Taki deser, prawda ;)

Jak na Porter Bałtycki przystało, jest solidnie, mocno. Piwo ma ciałko. Kolor ciemno brązowy z rubinowymi prześwitami. Pianka gęsta kremowa, trochę niska.

W zapachu górują aromaty typowe do stylu, czyli mix czekolady deserowej, kawy, karmelu i słodów oraz lekkich nut alkoholowych. Trochę się zaskoczyłem, że nie czuć malin. No ale łykamy... zobaczymy co wyczujemy na języku.

Kilka łyków i jestem kupiony. Jest malina! Nie nachalna, za to świetnie podkreśla całokształt Porteru. Jest też trochę jakby kawy i gorzkiego kakao. Po prostu: czekolada deserowa z malinami w płynie ;) Po przełknięciu czuć lekkie drapanie w gardle, nie wiadomo czy to alkohol, czy papryczki. Za to znaczny procent czuć dopiero w przełyku - przyjemne rozgrzanie. W ogóle alkohol udało się dobrze ukryć. Pewnie przez sok ;)

Dla mnie bomba. Piłbym litrami.

środa, 1 lutego 2017

Lost Weekend

Lost Weekend, browar Raduga. Dawno nie gościło u mnie piwo od Radugi. Trzeba było nadrobić zaległości, więc w krótkim czasie podwójny zestaw był ;).
Teraz Lost Weekend. Nazwa jak zawsze filmowa. Oskarowy "Stracony Weekend" z 1945 roku. Przyznam się, nie znam filmu, ale podobno jest o jakimś kolesiu uzależnionym od alkoholu. No dobra, my nie jesteśmy ;)

Piwo wystylizowane na Rye India Black Ale, jest wg mnie typowym Black IPA po prostu. Z tym, że z dodatkiem żyta. Taka gra słów, zmiana kolejności wyrazów może trochę burzyć pierwszy obraz.

Jest bardzo dobrze. Niesamowicie pijalne. Delikatna faktura, goryczka raczej średnia, chociaż wg etykiety powinna być większa. Zapach przywodzi na myśl dojrzałe owoce. Są to oczywiście efekty dodania amerykańskich chmieli, które w tym piwie grają pierwsze skrzypce.
W smaku chmielowe tropiki i cytrusy  kontruje lekka słodowość, ale i tak ciągle jesteśmy bombardowani klimatem mango itp., z czasami pojawiającą się nutą żywiczną i aromatem maślanych ciasteczek.

Przyznam się, jak na ciemne piwo, nie czułem tu zbytnio takiego charakteru (ciemnego) -  czego nie uznaję za wadę. Tylko po prostu jako efekt końcowy. Nie wyczułem zbytnio jakiś nut czekoladowych, czy paloności. Nie ważne. Za to pachnie niesamowicie owocowo i rześko.