czwartek, 29 grudnia 2016

Rudolf

Piwo Świąteczne. Odsłona III

Rudolf, browar Jana. No i jeszcze znalazło się u mnie miejsce na tzw. piwo świąteczne. Chociaż w tym wypadku, raczej pozycjonowane w tej kategorii głównie dzięki nazwie i historyjce z etykietki, aniżeli z samego stylu, czy dodatków do piwa. No i jeszcze może ilość alkoholu w sam raz na zimowe rozgrzanie ;) Kiedyś to piwo było określane jako Weizenbock, czyli pszeniczny Koźlak. Obecnie na etykietce widnieje "Imperialna Pszenica". Dlaczego? Niewiadom, a przecież to są dwa różne style. Po wypiciu mojego skory bym był do określenia drugiego.

Piwo to posiada na prawdę obfitą biała pianę (jest pszenica ;) ). Jest klarowne, w kolorze bursztynowym. Od razu po przelaniu wydaje się mocno nagazowane.

W zapachu typowy Weizen, jakby z dodatkiem mocnego belgijskiego Ale.
W smaku na początku słodkie, potem przyjemnie, delikatnie alkoholowe, rozgrzewające. Słaba goryczka. Delikatne nuty korzenno-goździkowe i dojrzałe banany. Po ogrzaniu alkohol staje się bardziej agresywny, lecz dobrze przysłonięty "okolicznymi" aromatami pszeniczno-drożdżowymi.

Jak dla mnie dobre, rozgrzewające piwo. Plus!

środa, 28 grudnia 2016

Pan IPAni

Pan IPAni, browar Trzech Kumpli. To piwo to już klasyk polskiej rewolucji piwnej. Super udane połączenie delikatnego piwa pszenicznego z mocnym i treściwym IPA , plus płatki owsiane i pszenne.

Kolor złoty, mętny, z fajną pianką oblepiająca szkło.
Zapach jest w porządku. Dzięki amerykańskim chmielom czuć uderzenie tropikalnych owoców. Do tego włączają się także nuty karmelu.

W smaku tych aromatów jest jakby mniej. Podczas picia jest rześko, także słodowo, Docierają do nas jakieś nuty owocowe, ale jak wspomniałem -  już w mniejszym stopniu niż podczas wąchania. Tutaj dominują raczej słody i karmele z odrobina cytrusowości. Goryczka na średnim poziomie.

Koniec końców, nie mogę jakoś porządnie wbić się w to piwo. Niby wszystko jest super ok, ale do końca mnie nie przekonuje. Czegoś tu mi brak. Tak czy siak - godne polecenia dla chcących choć trochę musnąć piwnej rewolucji :)

środa, 21 grudnia 2016

Hard User Only

Piwo Świąteczne. Odsłona II.

Hard User Only, browar Cornelius/Sulimar. Ułaaałaaaa, niezła grafika!! :O  Dobra dobra, od początku. Piwo limitowane, bodajże edycja świąteczna - gdyż jest to piwo korzenne i piernikowe. Nie wiem, ale chyba dostępne tylko w sklepach Żabka, w małych puszkach (co uważam za pewien nietakt ze strony browaru - takie piwo, w takim okresie roku powinno być pełnowymiarowe i już; albo chociaż do wybory).

Taaaaa, ale etykietka jest w dechę! Można na prędko pomyśleć, że to może jakiś Porter Bałtycki, czy Imperialny Stout, hehe. A już na pewno moce, solidne piwo (patrz nazwa piwa). Jakże mylący to obrazek. Tak w ogóle, to ciekawe co kierowało Corneliusem w tym wypadku.

Samo piwo jest niezwykle słodkie (jeszcze bardziej niż Piernikowy Foch). Korzenne przyprawy są także o pięć lat świetlnych wysunięte bardziej do przodu niż w naszym poprzednim piwie świątecznym. Szkoda, że nie podali pełnego składu, bo coś mi tu śmierdzi sztucznymi aromatami... (ale to tylko moje odczucie). Bardzo mocno gazowane.

Ciekawe jest i to na plusik, że między tymi wszystkimi słodkościami i korzeniami, wyczuwalne są słody i na końcu niby lekka chmielowa (?) goryczka (przyznam, mile się zaskoczyłem)!

Sumując, piwo to smakuje i pachnie jak klasyczne grzane wino, tyle że gazowane i słodowe.

P.S. Napisano na puszcze, że można pić zimne jak i podgrzewane. Jest wybór. Obawiam się jednak że na ciepło to piwo byłoby nie do przełknięcia i zalepiło by nam całą gębę ;)

Piernikowy Foch

Piwo Świąteczne. Odsłona I.

Piernikowy Foch, browar Jan Olbracht. Piwo piernikowe, jakże idealne na świąteczny czas. Co my tu mamy hmm... cynamon, kolendra, goździki, ziele angielskie, gałka muszkatołowa, miód wielkokwiatowy. Trzeba przyznać, takie połączenia dodatków rzadko się widuje. A wspólnie z czterema rodzajami słodu i trzema chmielu, musiało wyjść z tego coś wow, wow!

A wyszło, coś o czym można powiedzieć "dobre", "inne", "ciekawe", "całkiem całkiem". Nie ma co się oszukiwać, nie jest to bomba, ale zamierzony efekt na pewno został osiągnięty - jest ciemno, gęsto, korzennie, słodko (czasami za słodko) - po prostu piernikowo ;). Piwo jest dość znacznie gazowane,  można nim także doskonale ugasić pragnienie, po świątecznych sklepowych wojażach.

Piwo to pewnie fajnie będzie smakować do jakiegoś piernika, czy innego makowca, sernika itp. Ja jednak podziękuję.

niedziela, 18 grudnia 2016

Mandarin

Mandarin, browar Kingpin. Piwo w stylu AIPA, z dodatkiem liści zielonej herbaty Sencha. U Kingpina, takie dodatki to nic nadzwyczajnego :) Do podstawy piwa dodano słód żytni. Dochmielony został pięcioma gatunkami chmielu. Mandarin był do dzisiaj jednym z moich must drink, więc podchodziłem do niego z pewnymi oczekiwaniami i... jest bardzo delikatnie ;) A samo piwo do delikatnych nie należy - 7,3 alk. robi swoje :)

Kolor posiada pomarańczowy, ze średnią pianką. Zapach karmelowo-owocowy, dość klasyczny, szczególnie, wg mnie, przy piwach typu APA.

Smak, tak naprawdę, większych niuansów nie przynosi. Jest karmelowo, trochę maślanych ciasteczek, wanilia i oczywiście cytrusowe aromaty, jak na AIPA przystało. Te z kolei dają się odczuć jako owoce słabo dojrzałe, ciut kwaśne grejpfruty i cytryny.

Goryczka słaba, typu rozgryzionej pestki. Piwo ogólnie porządne, ale bez rewelacji. Wsad z herbaty niczego specjalnego nie wnosi do napitku, no może jedynie dodaje goryczce bardziej skomplikowanego charakteru.

środa, 14 grudnia 2016

Kosiarz Umysłów

Poznańskie Targi Piwne 2016
Piwo XI

Kosiarz Umysłów, browar Piwne Podziemie. Będąc na Targach, postanowiłem, że nie odpuszczę, jak nie wypiję swojego pierwszego w życiu RIS'a, czyli piwa w stylu Russian Imperial Stout -jednego z najciekawszych i najmocniejszych piwnych stylów. W nawale wszelakich piw, tych i tamtych browarów, nie wiedzieć czemu, wybór padł na Kosiarza. W sumie, to wiem dlaczego - super nazwa, super etykietka, tajemna nazwa browaru i intrygujące logo, poza tym gdzieś już coś kiedyś o tym piwie słyszałem.

Oprócz ciężaru piwa, miary alkoholu  (10%), potężnego ekstraktu (25%), mamy tu jeszcze kilka ciekawych dodatków. Napój był leżakowany z brazylijskimi ziarnami kakaowca oraz kawą. Plus wanilia i papryczki Ancho. Już przed piciem może przyprawić o zawrót głowy ;)Trochę może źle, że wypiłem to piwo podczas łażenia między stoiskami, lepiej pewnie by było wziąć butelkę i powoli delektować się w domu.

A samo piwo jest nieprzejrzyście czarne, gęste - po zmieszaniu w szkle pomału, oleiście spływa po ściankach :). W zapachu dominuje mocna kawa i coś ostrego, niby alkohol, niby papryczki. W każdym razie alkohol, nawet podczas picia, jest dobrze zbalansowany i nieuprzykrzający picia. Jest wytrawnie. Dobra goryczka przeplata się niekiedy z lekką czekoladową słodkością. Rozkosz!


poniedziałek, 12 grudnia 2016

Piwo do czytania - recenzja i opinia.

Jaka książka jest najlepsza do piwa? Oczywiście ta o piwie. Taką to pozycję zafundował nam Tomasz Kopyra, znany polski bloger piwny, sędzia piwnych konkursów, piwowar domowy i pierwszy polski degustator.

Piwo... to książka w stylu "wszystko co chcielibyście wiedzieć o..." Jest to solidny przewodnik dla każdego piwosza, nie tylko tego początkującego. Dla niektórych może się ona także stać przyczynkiem do zainteresowania się światem piwnym, a finalnie do... uwarzenia własnego piwa w domu! Tyle słowo wstępne. Czas otworzyć piwo.

Książka posiada bardzo fajną oprawę, na której...nic się nie dzieje, co według mnie jest na plus - szybciej przechodzi się do czytania, a nie tam godziny wpatrywania się w jakieś grafiki. Super pomysł z fakturą bąbelków na okładce. W ogóle ilustracji w samej publikacji jest znikoma ilość. Bo w sumie co tu pokazywać? Piwo? ;)

Jak wspomniałem niedawno na blogu, jest to lektura raczej dla początkujących maniaków piwa. Chociaż przyznam, że ja, miłośnik tego trunku już od dobrych kilku lat, znalazłem tu dla siebie trochę ciekawych rzeczy i ciekawostek o których, przyznam się bez bicia, nie wiedziałem.

Najwazniejsze jest to, że książka jest przejrzysta, dobrze podzielona na rozdział -  w taki sposób, że można czytać wybiórczo, tzn. zacząć od takiego rozdziały od jakiego się chce.

Styl pisania pana Tomka jest dość luźny, niekiedy nawet esejowy, co nie każdemu może przypaść do gustu. Nieraz za długie zdania  trudno się czyta i trzeba je wtedy jeszcze raz przeanalizować, żeby zrozumieć o co chodzi. Szczególnie w rozdziałach na temat produkcji piwa i warzenia w domu. I właśnie piwowarstwo domowe jest tu przedstawione dość skomplikowanie, a założę się, że zamysł autora był zgoła inny.

Z kolei przewodnik po stylach i krajach jest w dechę. Każdy poczatkujący, czy laik powinien to przyswoić jak biblię. Dobrze opisane, pogrupowane style i gatunki. Nic dodać, nic ująć. Do wykucia na pamięć! To chyba najbardziej interesujący i wartościowy rozdział tego wydawnictwa, szczególnie dzisiaj, w dobie piwnej rewolucji. Na koniec mamy jeszcze bardzo trafny pomysł z umieszczeniem słowniczka trudnych pojęć, z którymi można było spotkać się wcześniej.

Dla wtajemniczony piwnych geeków, blogerów etc.,  Tomasz Kopyra może już nie jest postacią kontrowersyjną, a raczej kumplem, czy osobowością medialną (sic!). U reszty "obserwatorów" na pewno ma swoich zwolenników i fanów, jak i krytyków, a może nieraz i hejterów. Przyznam się że czytając książkę w ogóle nie kojarzyłem słowa pisanego z postacią autora i to jest w tym wypadku atut! A Piwo... powinno znaleźć się w domu każdego piwosza. Jest to też dobra pozycja na prezent, a jakże!

P.S. Są i multimedialne niespodzianki...
P.S. 2.  Jedno piwo do książki nie wystarczy ;) Ponad dwieście stron to nie przelewki.

Miłosław Klonowy Milk Stout

Miłosław Klonowy Milk Stout, browar Fortuna. Najnowsza limitowana edycja od Fortuny. Mleczny Stout z dodatkiem słodkiego syropu klonowego. Czego tu się spodziewać. Pewnie sama słodycz i wykręćmorda. Nie jest to bynajmniej jakieś wielkie odkrycie jeśli chodzi o styl. Już takie piwa się robiło i robi. Ale...Miłosław wygrywa na pewno ceną ;)

Zapach tego piwa jest przedziwny. Jak na mój węch, można znaleźć tam jakieś ciasteczka, kawę, trochę coca coli, ale i delikatne nutki alkoholu zakręciły mi się w nosie.

Z początku smakuje jak parzona kawa, z elementami szlachetnego, likierowego alkoholu. Dziwne, niczym wytrawny Stout, a nie mleczny. Dopiero po kilku łykach ujawniają się słodkość i główne elementy tego napitku - jest czekolada i miodowa słodycz. Na szczęście jest ok zbalansowane, nic nie wykręca. Bukiet aromatów jest na prawdę ok! Jak dla mnie klasa, za dobrą cenę ;)
A etykietka superrr

piątek, 9 grudnia 2016

I'm So Horny


Poznańskie Targi Piwne 2016
Piwo X


I'm So Horny, browar Pinta. Na koniec wieczornego "zwiedzania" Targów, człowiek już - co normalne - opada z sił ;) No to, co kawka? Nieeeeee Piwo! A żeby wilk i owca syta (czyt. ochota i organizm) - padło na kawowy Espresso Lager od Pinty. Oprócz oczywistych składników piwa, mamy tu najprawdziwszą kawę: Adelante i Rio Azul. Kawa ta dodawana była dwukrotnie: podczas gotowania brzeczki i  przy rozlewaniu do butelek. Kreejjziii!!

Świeżo pachnące kawą piwo, o prawie czarnej barwie, z drobną, kremową pianą. Smakujące jak...kawa :) Tak można by w skrócie opisać to co właśnie się wypiło. Są tu także wyczuwalne elementy palone (ze słodów). Świetne po ostatni łyk! Do picia wiadrami! ;)

czwartek, 8 grudnia 2016

Kapitan Drake

Kapitan Drake, browar Setka. A to ciekawe piwo. Wystylizowane jako Mojito Gose. Uwarzone z prawie 250 limonek i z zamorskiej kolendry ;) Jak to brzmi.

Po otwarciu butelki piwo pachnie jak.... Mojito, serio! Właśnie tak jak ten jeden ze słynnych drinków. Brak tylko mięty. Po przelaniu do szkła zapach zmienia się już w jakby pospolitego Radlera.

W smaku słodko-kwaśno, bardzo limonkowo. To trzeba przyznać. Podstawowa przyprawa tego piwa, wybita została ponad inne aromaty. Po przełknięciu, na gardle osadza się słony posmak. Z kolei jak piwo się trochę ogrzeje w zapachu czuć lekką nutę ziemistą.

Kapitan nie posiada w ogóle piany, jest kolory słabej herbaty. Chmiel Mosaic, który tu włożyli, gdzieś się ulotnił. Piwo zdominowane przez aromaty owocowo-kwaśno-słone. W styl!

sobota, 3 grudnia 2016

Amber APA

Amber APA, browar Amber. Taaaaak, Amber w końcu uwarzył piwo w stylu American Pale Ale. APA, można rzec, to styl symbol piwnej rewolucji, Każdy browar craftowy ma je w swojej kolekcji, browary regionalne także warzą już te piwa. Nawet koncernowy Żywiec ;) Amber też w to wskoczył, lecz... nie zaskoczył. Cóż, już się przyzwyczaiłem, że piwa z browaru Amber jakoś mi nie wchodzą. Z wyjątkami w postaci limitowanych "Po Godzinach" i pysznego Koźlaka.

Piwo wypite z butelki. Nie mogę więc nic powiedzieć o kolorze.

Zapach na pierwszy węch całkiem interesujący. Nie powiem, z początku lekkie zaskoczenie. Karmel, żywica, odrobinkę świeżych owoców cytrusowych.  Żeby w smaku było na podobnym poziomie.

Nie, nie jest na podobnym poziomie. Dwa poziomy niżej. Mina mi trochę zrzedła. Głównie co prezentuje sobą smak to aromaty słodowe i karmelowy. Chmielowych doznań prawie zero. Kurde, no jak to jest, dołożyli do pieca Chinook, Cascade, Citra i Simcoe, no i gdzie to jest. To jakaś polityka oszczędności? Aromatów rzeczonych chmieli, czyli (takich, jakie powinny być) tropikalno-owocowych i żywicznych, mamy jak na lekarstwo. Są owszem, ale z trudem wydobywają się na światło dzienne. Tak jakby tego chmielu wsypano, albo tylko posypano, naprawdę małe ilości.

Szkoda. Można porównać Amber APA, do Żywca APA... jednak powiedziałbym, że ten ostatni wyprzedza Amber o długość szyszki chmielowej ;)
Słabizna.

EDIT 03.09.2017:  prawie rok później kupiłem sobie kolejne Amber APA, a nóż coś zaskoczyło. I faktycznie, obecna warka jest o niebo lepsza niż ta z grudnia ubiegłego roku. Amerykańskiej chmiele czuć. Pije się przyjemnie. O kreseczkę wyżej niż Żywiec APA.

Brawo za poprawki!


czwartek, 1 grudnia 2016

Basista

Poznańskie Targi Piwne 2016
Piwo IX

Basista, browar Profesja plus pub Jabeerwocky. Totalnie zakręcone piwo! Tak zakręcone jak tytułowy Basista z etykietki - Lemmy z Motorhead (R.I.P.) Moje pierwsze podejście do stylu Farmhouse Ale i jestem kupiony. Gatunek ten to taki amerykański Saison na specjalnych rodzajach drożdży (tu: California Ale, Wallonian Farmhouse, Brettanomyces Bruxellencis). Takich jeszcze nie widziałem w żadnym piwie. To one główne, a nie chmiele, mają nadawać takim piwom oryginalnego  smaku i aromatu. A ten, książkowo powinien być, owocowy, "wiejski" z nutami stajni i końskiej derki. Czy tak smakuje i pachnie Basista?  Ja bym polemizował, ale tak czy inaczej - urzekł mnie.

Pomarańczowy kolor, mętne, pianka gęsta obfita. Zapach niezwykle interesujący. Świeży, owocowy, trochę trawiasty, wyczuwalne drożdże - nie powiedziałbym, że pachną stajnią, ale coś w nich ze wsi jest ;) Nie umiem tego nazwać. Plus akcenty kwiatowe.

Smak to wg mnie głównie owoce tropikalne -żeby nie było, chmiele amerykańskie robią tu też swoją cichą robotę. Poczujemy również jakieś jabłka czy coś podobnego.

Sumując: świetne piwo, zero nudy. Coś nowego i świeżego w naszym piwnym polskim grajdole ;)