Naked City, browar Raduga. Nie ma co ukrywać, jedną z pierwszych rzeczy jaka rzuca się w oczy jest etykietka. Mini dzieło sztuki nowoczesnej! Tutaj ręka bezwolnie sięga po butelkę, kładąc ją szybkim ruchem do koszyka, w tym czasie oczy kierują się na styl piwa... no i wszystko gra :) Warto napisać, że wszystkie piwa Radugi mają intrygujące grafiki, a nazwy piw to tytuły filmowych klasyków. Na duży plus zasługuje też tylna etykieta - taka jak lubię: wypisany pięknie skład, stopnie goryczki, ekstraktu i alkoholu. Podstawa!
Ale przejdźmy do konkretów. Naked City to Belgian IPA. Kolorek bursztynowy, średnio mętny; pianka z początku obfita szybko opada, ale zostaje z nami do ostatniego łyku. Aromat dziwny do sprecyzowania, na mój nos wyczuwalne są głównie owocowe nutki typowe dla piw pszenicznych, w kolejce czekają też klasyczne "ipowe" cytrusy.
Ok, wlewamy do gardziołka. Totalna nawałnica tropikalnych smaków, kończąca się mega udaną, silną goryczką, długo utrzymującą się w przełyku. Mieszanka wybuchowa :) Tylko gdzie ta belgijskość? Może to właśnie pszeniczność owej "ipy" ma być belgijska. W każdym razie piwo bardzo smaczne i godne polecenia!
Ale przejdźmy do konkretów. Naked City to Belgian IPA. Kolorek bursztynowy, średnio mętny; pianka z początku obfita szybko opada, ale zostaje z nami do ostatniego łyku. Aromat dziwny do sprecyzowania, na mój nos wyczuwalne są głównie owocowe nutki typowe dla piw pszenicznych, w kolejce czekają też klasyczne "ipowe" cytrusy.
Ok, wlewamy do gardziołka. Totalna nawałnica tropikalnych smaków, kończąca się mega udaną, silną goryczką, długo utrzymującą się w przełyku. Mieszanka wybuchowa :) Tylko gdzie ta belgijskość? Może to właśnie pszeniczność owej "ipy" ma być belgijska. W każdym razie piwo bardzo smaczne i godne polecenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz