Lost Weekend, browar Raduga. Dawno nie gościło u mnie piwo od Radugi. Trzeba było nadrobić zaległości, więc w krótkim czasie podwójny zestaw był ;).
Teraz Lost Weekend. Nazwa jak zawsze filmowa. Oskarowy "Stracony Weekend" z 1945 roku. Przyznam się, nie znam filmu, ale podobno jest o jakimś kolesiu uzależnionym od alkoholu. No dobra, my nie jesteśmy ;)
Teraz Lost Weekend. Nazwa jak zawsze filmowa. Oskarowy "Stracony Weekend" z 1945 roku. Przyznam się, nie znam filmu, ale podobno jest o jakimś kolesiu uzależnionym od alkoholu. No dobra, my nie jesteśmy ;)
Piwo wystylizowane na Rye India Black Ale, jest wg mnie typowym Black IPA po prostu. Z tym, że z dodatkiem żyta. Taka gra słów, zmiana kolejności wyrazów może trochę burzyć pierwszy obraz.
Jest bardzo dobrze. Niesamowicie pijalne. Delikatna faktura, goryczka raczej średnia, chociaż wg etykiety powinna być większa. Zapach przywodzi na myśl dojrzałe owoce. Są to oczywiście efekty dodania amerykańskich chmieli, które w tym piwie grają pierwsze skrzypce.
W smaku chmielowe tropiki i cytrusy kontruje lekka słodowość, ale i tak ciągle jesteśmy bombardowani klimatem mango itp., z czasami pojawiającą się nutą żywiczną i aromatem maślanych ciasteczek.
Przyznam się, jak na ciemne piwo, nie czułem tu zbytnio takiego charakteru (ciemnego) - czego nie uznaję za wadę. Tylko po prostu jako efekt końcowy. Nie wyczułem zbytnio jakiś nut czekoladowych, czy paloności. Nie ważne. Za to pachnie niesamowicie owocowo i rześko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz