wtorek, 14 lutego 2017

Pacyfic

Pacyfic, browar Artezan. Moje pierwsze spotkanie z tym browarem. Biję się w pierś. Jedni z prekursorów rewolty piwnej w naszym kraju, a ja dopiero teraz... piwo - jedna z  ikona naszego craftu,  a ja dopiero teraz. Czeka mnie ciężka pokuta. Ale najpierw trochę przyjemności ;)

Piwo w stylu APA, o kolorze pomarańczowym, mętnym. Pianka biała, długo się trzyma. Ok, jest ładne,  pooglądałem sobie to piwo pod wszystkimi możliwymi kątami i z wszystkich odległości. A najlepsze ma dopiero nadejść. Wącham.

Dżiiizzzyyyys !! Zapach zniewala! Takiego naładowania chmielowego jeszcze nie czułem chyba w żadnym piwie. Wyczuwamy marakuję, mango i czego to nam Bóg nie dał. Na to lekko połechce nas sosenka. Jest egzotycznie. jak na etykiecie.

W smaku rześkie, stosunkowo dużo nagazowane. I tu tez jest owocowo. Na prawdę, doładowali chmielu co nie miara (aromat i smak) Oprócz wspomnianych wyżej owoców, w ustach możemy jeszcze poczuć grejpfrut i jakby pomarańcz. Bomba chmielowa. Z kolei goryczka jest...hmmm jakby to opisać: "łagodna ale intensywna" ;) typu grejpfrutowego plus lekko trawiasta.

Piłem, tak sobie piłem i piłem i po każdym łyku gęba mi się coraz szerzej otwierała. Piwo wciska w fotel. Wyrzuca z kapci. Nie jest agresywne, ale na swój sposób solidne i pełne.

Pierwsze, w którym tak na prawdę poczułem chmiel w sposób, w jaki on pachnie na świeżo, np. w granulacie (a wiem jak pachnie, bo czasem sobie sam warzę piwko ;) ). Pacyfic pachnie jak co dopiero otwarta paczuszka z chmielem. I to jest to, co pisałem wyżej - niesamowicie świeży to napój.

1 miejsce w moim Top 10 !


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz