środa, 25 stycznia 2017

Lilith

Lilith, browar Golem. Upolowałem. W końcu. Na Targach Poznańskich nie udało mi się wypić, a tu nagle w pewnym markecie piwo to za niespotykanie niską cenę... ale jaja. Nie wytrzymałem, niepoleżakowało u mnie zbytnio. Otwarcie i spokojna degustacja. A trzeba powiedzieć, że Lilith uznano (blogerzy, piwosze i inni) za jedną z najlepszych premier 2016 roku. Miejsca na podium. Mało tego już dzisiaj wyszła nowa wersja tegoż napitku - Lilith Bourbon Barrel Aged... Ale o tym kiedy indziej ;)

Podchodziłem do tego piwa z wielką ciekawością i oczekiwaniami. Wbije w fotel? Zaniemówię?
No prawie tak było ;)

Lilith to Imperialny Stout (RIS). Może wymienię skład - chmiele: Polaris, Bramling Cross, Merkury; słody: pilzneński, karmelowy, bursztynowy, czekoladowy, jęczmień palony, pszenica palona, żyto palone. Nie piłem jeszcze piwa z takimi chmielami. Słody też robią wrażenie.

I co z tego wyszło? Ano, piękny, gęsty płyn w kolorze prawie czarnym. Pianka niska, ale za to miła dla oka - ciemnobeżowa.

Pachnie jak praliny, jak czekoladki Merci (!). Czuć szlachetny, likierowy alkohol, ale jest on dość łagodny (piwo ma 10%).

Po wzięciu łyka w końcu poznałem co znaczy powiedzenie "niebo w gębie". To właśnie Lilith! Aksamitna, oleista tekstura. W smaku czekolada i świeżo mielona kawa. Także odrobinę orzechów laskowych i nut pumperniklu. Dość znacznie palone.

Leżę i oglądam etykietkę... jestem kupiony.
Nie bezpodstawnie jedno z lepszych piw ubiegłego roku.

P.S. Golem jak zawsze z nazwą piwa nawiązuje do tradycji kultury żydowskiej. Lilith to pierwsza żona Adama (ta nieznana, ta zła). Wymazana z mitologii, uznawana później za wcielenia zła kobieta demon.

To zła kobieta była ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz