Książęce Porter, Kompania Piwowarska. Rozkręciła nam się Kompania. Po Książęcym IPA, zaatakowali nas Porterem. Wiele naczytałem się opinii o tym Porterze. Raczej są to recenzje "na nie", bądź neutralne. A moim zdaniem...
Wygląda spoko, klasycznie brązowy kolor, pianka gęsta, ale po sekundzie już jej nie mam. No przykro, do końca już jej nie będzie.
Pachnie ok. Trochę czekoladowo, trochę palono. W sumie dużo obiecuje taki zapach od piwa z Kompanii. No ale pierwsze koty za płoty.
W smaku jest więcej paloności i trochę kawy, czekolada gdzieś uciekła. O dziwo znajdziemy tu też aromat suszonych śliwek! Nawet alkohol jakoś nie wychodzi przed szereg. Czyli w sumie wszystko jest tak jak powinno być.
Jednak coś tu nie gra, piwo jest trochę ... wodniste - a to dziwne, jak na Portera z 20% ekstraktem! W miarę picia, przestaje tak smakować jak na początku, coś się rozjeżdża.
Ciężko mi ocenić to piwo. Może też przez to, że rzadko pijam klasyczne Portery. Ale nie mieszałbym go z błotem. Jest całkiem spoko (zapach i pierwsze kilka łyków ;) ), chociaż, pewnie już do niego nie wrócę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz