Crazy Mike, browar Ale Browar. Potężnie lanie sprawia nam ten Mike. Zresztą co ja piszę - spuszcza nam ciężki wpierdol. Strrrraaaaasznie ciężki, po którym nie możemy się pozbierać, przynajmniej do rana dnia następnego. Jest to piwo w stylu Imperial IPA, czyli jest 9% alkoholu, przy ekstrakcie 20 i goryczce...100 IBU. Komentarz zbędny. Łomot.
Mike jest koloru bursztynowego nawet dość klarowny, chociaż jest lekka mgiełka. Wielka szkoda piany - niziutka i po chwili jej nie ma.
Bierzemy niuch. Słody, karmel, żywica i... alkohol (ahh, co tam), niemrawe aromaty cytrusowe także się tu znajdą. Sam zapach nie jest jakiś intensywny, chociaż konkretny. Wiadomo z czym będziemy mieć za chwilę do czynienia.
Chlup siup do gardziołka. Łała łiłaaa. Czuć moc w każdym aspekcie. Począwszy od ciałka piwa - niezwykle pełne i solidne; przez smak - bomba słodowo-chmielowa; po goryczkę - mocna, ale spodziewać można by się większej, nie wykręca gęby ;) Sam smak jak wspomniałem to mieszanka. Ewidentnie wyczuwalne są słody, ale bomba chmielowa współgra z nimi w parze. Jeśli chodzi o chmiel, brak mi tu typowej "ipowej" cytrusowości", jest za to żywica, zioła i trochę kwiatów. Pod nimi ukrywa się zradliwy alkohol, który czasami przebija nam się na język i gardło. Jednakże nie przeszkadza w odbiorze piwa. I jeszcze jedno. Słodycz - to co charakteryzuje podwójne IPA, tutaj jest bardzo wysunięte do przodu. Działa to w ten sposób: Łyk-czujemy aromaty, zaraz potem owe słodkie nuty, przełykając wlatuje alko i na końcu goryczka.
Sumując jest to zupełnie inne Imperial IPA, od tych które wcześniej piłem. Zdecydowane, mocne, solidne i zapychające - pije się długo. Ja raczej nie wezmę Mike na kolejne zapasy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz