Maverick, browar Rockmill. Browar, który trochę zamieszał w poprzednim roku. Jednym tchem wymieniany przez niektórych jako nadzieja na przyszłe lata, ten który trzyma równy poziom i na prawdę wie co robi. W takim razie trzeba spróbować, tym bardziej, że była kolejna odsłona craftu w Lidlu hehe ;)
Jedziemy. Maveric to American Pale Ale uwarzony z dodatkiem laktozy i świeżego soku z cytryn, chmielone odmianami Citra, Mosaic, Simcoe. Tak że Ameryka na wskroś, plus ciekawe dodatki.
Zapach powala. Jest bardzo chmielowo, bardzo słodko owocowo-cytrusowo. Totalne uderzenie tropików. Wyczuwalne mango, jakiś ananas, brzoskwinia. Bomba!
Smak jest typowy dla gatunku. Dobra słodowa podbudowa. Jest mniej słodko, a chmiele nadają tu wyrazistą goryczkę typu grejpfrutowo-łodygowego. Ogólnie po kilku łykach uważam, że jest bez jakiś wyskoków. Po prostu klasycznie. W pierwszym momencie można by również powiedzieć, że laktoza tu raczej zbędna a i sok z cytryny - po co? A jednak... jak piwo nam się trochę ociepli, dają o sobie znać te dodatki. Laktoza ma raczej za zadanie wygładzić piwo i podbijać bardziej doznania fizyczne, aniżeli smakowe. A cytryna podbija posmak.
Sumują, bardzo udane piwo, klasyczne do bólu, a jednak coś w nim jest. Nie bez powodu laureat konkursu na najlepsze piwo w stylu APA 2017 roku :)
P.S. Etykietka w dechę!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz