Sweet Geek 2.0, browar AleBrowar. Kolejna odsłona mlecznego Stouta, a konkretnie Breakfast Milk Stout ;) Hehe, nie wiem co to ma znaczyć to śniadanie, ale nazwa stylu brzmi fajnie i zachęca to spóbowania (bynajmniej nie jako pierwszy posiłek dnia ;) ). Pierwszej wersji nie piłem, więc dla mnie to w ogóle już tajemnica o ho ho. No i niestety rozczarowanie. Tyle już wypiłem mlecznych stoutów, że mogę śmiało już ten styl rozpoznawać. Tu niestety jest trochę nie w styl. Powiedziałbym nawet, że... niesmacznie.
Kolor brązowy, mętny. Piana słaba. Już przyznam, na wygląd nawet coś tu mi się nie spodobało.
Po wzięciu potężnego nioucha, aż mnie odrzuciło. Niby Stout, a jednak daje starymi skarpetkami.
W smaku nie jest lepiej. Mleczności w ogóle nie zastajemy. Już nie mówię o kukurydzianych cynamonowych płatkach, które fajnie by było poczuć, jednak nie jest to nam dane. Są nuty kawowe, taka kawa z mlekiem, leciutka. Lekko kwaskowe, gdzie przy końcu przełykania ta kwaskowość się intensyfikuje na niekorzyść dla pijącego. Piwo jest też trochę wodniste i zbyt mocno gazowane.
Pod koniec picia czuć rozpuszczalnikiem.
Słabe, nie wyszło. Szkoda, bo wiele się po takim mleczusiu spodziewałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz