Kings Of The Sun, browar Raduga. Kolejne filmowe piwo Radugi. Tym razem w stylu New Zealand IPA. Nazwa wzięta z filmu Królowie Słońca z Yul Brynnerem w roli głównej. Kojarzycie takiego łysego aktora? Z westernów jest znany. Na pewno znacie ;) Tylko co ma wspólnego piwna Nowa Zelandia z tytułem filmu, którego akcja przecież dzieje się w Ameryce Łacińskiej wśród Majów i innych Indian. Zagadka. No ale wróćmy to piwa.
Pierwsze doznanie to zapach. Bardzo intensywny. Są to słodkie, dojrzałe owoce cytrusowe - pomarańcze, kiwi, cytryny, mango itp. Smak jest także słodki, wydaje mi się, że trochę za bardzo. W miarę picia, piwo robi się ciut mdłe. Na szczęście z pomocą przychodzi miła i elegancka goryczka, średnio zalegająca i dobrze kontrująca wspomnianą słodkość. Wszystko to za sprawą zestawu nowozelandzkich odmian chmieli.
Piwo, mimo swej cytrusowości nie nadaje się, do ugaszenia pragnienia, nie orzeźwia, jest za to ciężkie i wytrawne. Najlepiej pić je małymi łyczkami, pomału się delektując, przy dobrym filmie, czy książce.
P.S. Na uwagę zasługuje piana. Z początku obfita, po opadnięciu nie tworzy dobrze nam znanej koronki wokół szkła, a raczej piankowy kożuszek. Mazy na szkle także świetnie wyglądają.